top of page

Antykwariat pod Wierzbą

  • nelapiwko
  • 24 lip 2022
  • 4 minut(y) czytania

,,Antykwariat pod Wierzbą" - stary sklepik położony na skrzyżowaniu Piastowskiej i Śląskiej. Zawsze przez duże witryny na zewnątrz wyglądały stare egzemplarze książek, chcąc zaczerpnąć trochę słońca. Zapuszczają się tam jedynie nieliczni, z nadzieją oderwania się od elektroniki i smrodu ulic, by zanurzyć się w słonecznej Weronie, patrząc na pojedynek Romea z Merkuciem. Porwać się w walkę z Krzyżakami lub wirować na tafli jeziora Goplany. Jedni czytają to z przymusu, a drudzy z zapartym tchem. Dla nich to nie są puste słowa i czarne litery, a historia ludzi. Historia kawałka świata.

Przez duże, witrynowe okno wpadały ciepłe, promienie majowego poranka. Sobota to ewidentnie najlepszy dzień tygodnia, zwłaszcza gdy słońce miło przygrzewa, a wiatr cicho szepcze między gałęziami drzew. W antykwariacie panowała przyjemna cisza, a powietrze pachniało starym papierem i lekką stęchlizną. Pod światło dało się zauważyć drobinki kurzu, opadające na podłogę, która nie mogła pochwalić się czystością. Pomieszczenie wydawało się małe i ciasne, wypełnione licznymi regałami, na których książki dumnie prezentowały grzbiety okładek. Wiele egzemplarzy leżało na ziemi, poukładanych w niewielkie stosiki – niektóre jeszcze w kartonach, o których stary antykwariusz już dawno zapomniał. Gdzieś w głębi stało duże, dębowe biurko z licznymi zdobieniami. Idealnie wpasowywało się w klimat całego sklepu. Podobnie jak stary antykwariusz, który wiecznie chodził w śmiesznych swetrach w kolorowe wzorki. Kiedyś z nim rozmawiałem, gdy po raz kolejny przyszedłem tam szukać niezapomnianej przygody. Mówił, że za młodu podróżował wszędzie, gdzie tylko mógł i zawsze przywoził stos starych książek, które przeznaczone były do spalenia. Sam natknąłem się tu na historie w języku włoskim, niemieckim, francuskim lub hiszpańskim. Wziąłem jedną z nich i specjalnie zapisałem się na kursy języków obcych, tylko po to, by poznać przygodę arystokraty z dziewiętnastowiecznego Paryża.

Rozmawiałem dużo z antykwariuszem, Mężczyzna miał sympatyczną, pomarszczoną twarz, okoloną siwymi włosami. Małe, czarne, mądre oczy wyglądały zza okrągłych okularków, które wieczne spadały mu na sam czubek nosa. Często pijał kawę, której zapach w zimowe dni roznosił się po całym sklepiku.

Prawdę mówiąc, z biegiem czasu coraz więcej przesiadywałem w antykwariacie, zanurzając się w średniowiecznych bitwach, niebezpiecznych wyprawach morskich i wielkich skarbach ukrytych w sercu wyspy. Podglądając obrady rycerzy Okrągłego Stołu, wstrzymywałem oddech, czekając na rozwój wydarzeń.

- Znowu tu pana przywiało – zaśmiał się antykwariusz, mijając mnie z dużym kartonem w rękach. Podniosłem wzrok znad książki, uważnie przyglądając się mężczyźnie. Znowu miał swój zabawny, pstrokaty sweter. Często się zastanawiam, skąd on je bierze.

- Tak.... Nie miałem nic ciekawego do zrobienia, więc przyszedłem tu – mruknąłem, przewracając stronę. Lubiłem z nim rozmawiać, jednak gdy życie protagonistów wisiało na włosku, nie miałem ochoty na jakąkolwiek wymianę zdań.

Mężczyzna zaśmiał się. Często to robił, w przeciwieństwie do mnie.

- Często mnie zastanawia, czemu taki młody chłopak jak ty siedzi sam jak palec, zasypany książkami? - siwowłosy staruszek schylił się i odstawił karton na ziemię, z głuchym uderzeniem.

- To znaczy? - spojrzałem na niego, unosząc pytająco brwi. Już się nauczyłem, że antykwariusz ma tendencję do zaczynania rozmowy nie od tego, o co chce faktycznie zapytać. Czasem mówił też zagadkami.

- Jesteś młody, zdrowy i masz perspektywy – zaczął rozkładać książki na regale. - Dlatego mnie zastanawia, czemu wciąż siedzisz i czytasz, zamiast korzystać z życia. Owszem, czytanie jest ważne, ale nie najważniejsze.

- Wiem – włożyłem zakładkę w książkę, już wiedząc, że szykuje się dłuższa debata. - Niestety, w moim normalnym życiu nie dzieje się nic ciekawego, więc zabijam nudę i czas.

- Ładnie zauważyłeś. Zabijasz czas. Dosłownie – rzucił mi sugestywne spojrzenie zza okularów.

- Nie rozumiem...

- Mówisz, że nie dzieje się nic ciekawego, ale życie tak działa. Nic ciekawego nie zacznie się dziać bez twojej pomocy, synu. Musisz zachęcić los.

Czułem się jak niepojętny uczeń, któremu po raz setny tego dnia, chwała Bogu cierpliwy nauczyciel, tłumaczy równanie matematyczne. Mężczyzna był bardzo mądry. Prawdę mówiąc, chyba nigdy nie spotkałem osoby z tak szeroką wiedzą o wszystkim, zwłaszcza o życiu.

- Chemię można zrozumieć z podręcznika, podobnie jak fizykę lub gramatykę, ale żeby zrozumieć życie, trzeba je po prostu przeżyć.

- Łatwo powiedzieć – prychnąłem.

- Chłopcze. Powiedz mi, proszę, dlaczego tak dużo czytasz? - rzucił nagle. Stary antykwariusz często w rozmowach zapominał, że coś już zostało powiedziane lub zamyślał się na chwilę, odcinając się całkowicie od świata. Wpatrywał się wtedy w przestrzeń szeroko otwartymi oczami.

- Ja... Ja już to mówiłem – odparłem niepewnie. Czasem mnie przerażało, ile myśli kłębiło się pod tą siwą czupryną. Mężczyzna chciał czasem powiedzieć dziesięć rzeczy na raz, co finalnie kończyło się tym, że nie mówił nic. Trochę mnie to denerwowało.

- No tak... - odparł po dłuższej chwili ciszy, jakby wybity z transu. Antykwariusz wziął karton z kilkoma książkami i poszedł w głąb sklepiku. Zdezorientowany spojrzałem za oddalającym się siwowłosym. Typowe dla niego.

Westchnąłem zrezygnowany i spojrzałem w stronę okna. Ta sobota była naprawdę piękna, mimo to ulice pozostawały opustoszałe. Nikogo nie było widać. Panowała idealna cisza. Stare kamienice, oplecione bluszczem, niczym wąż wokół drzewa, prezentowały się majestatyczne. Promienie popołudniowego słońca odbijały się w oknach i licznych kałużach na chodniku – jedynych śladach po wczorajszym deszczu. Nikt już nie pamiętał o nim. Wszyscy zapomnieli, jaką melodię grały krople, uderzając rytmicznie o szyby i kamienny bruk. A była ładna. Przyjemna dla ucha. Wielu ludzi nie docenia takich niuansów, jak delikatna muzyka deszczu lub cichy popis solowy jednej z sikorek wśród gałęzi topoli. Dla nich delikatny wiaterek niosący ze sobą zapach kwiatów jest tylko wiatrem. Zachód słońca, gdy na niebie rozlewają się miliony barw, od błękitu, przez lekko różowy, na żółtym kończąc – jest tylko zachodem słońca, nieistotnym momentem. Ale niektórzy czekają z zapartym tchem, by zobaczyć kolejną kompozycję. Nie ma dwóch identycznych zachodów, ani wschodów. Za każdym razem pojawia się nowy niuans. Podobnie jest z ludźmi – nie ma dwóch takich samych. Zawsze będą się czymś różnić. Tak jak miejsca na świecie – świątynie, miasta, wsie, łąki. Antykwariusz ma rację – nie poznasz świata z książek. Trzeba samemu zobaczyć to wszystko na własne oczy.

Bo przecież świat jest jak wielka księga, a ten, co nie podróżuje, to jakby wciąż czytał jedną stronę.


Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


© 2023 by Nela Piwko. Proudly created with Wix.com

bottom of page